![]() |
Premiera: 1990 r.
Edyta o płycie: Pierwszą
płytę nagrałam z zespołem Holloee
Poloy, był to rok 90-ty, czyli dokładnie 10 lat temu (właściwie to
ja już świętuje 10 lat!) To nie jest do końca moja muzyka, ja doszłam
do grupy chłopców, którzy grali ze sobą kilka dobrych lat, a ja byłam
takim obcym ciałem, które nigdy nie mogło się zrosnąć z tym
organizmem. Oni zresztą bardzo dziwnie układali piosenki, bo spotykali
się na próbach, palili mnóstwo trawy, pili piwo. Ja wtedy w ogóle nie
wiedziałem co to jest alkohol, a trawa, to było dla mnie jedno, wielkie
świństwo. Oni aranżowali pomysły na bieżąco, ja potem układałam do
tego linie melodyczne. Teksty powstały z moich angielskich pomysłów,
ale wówczas nie czułam się jeszcze zupełnie na siłach. Zostałam
rzucona na głęboką wodę — numery były trudne, pokręcone, chłopcy
byli pod wpływem Prince’a i jazzujących, funkujących klimatów, a ja
do tej pory byłam tylko dziewczyną grającą na gitarze jakieś tam
swoje melodie. Teksty ostatecznie napisał Anglik, Michael Stoneman, który
oparł swoje pomysły na tych właśnie moich zalążkach. Płyta
nie odniosła sukcesu, zresztą nikt się tego sukcesu nie spodziewał,
ale byliśmy dumni z tego dokonania, a szczególnie ja, bo była to
przecież moja pierwsza płyta — cieszyłam się jak dziecko! Jak się później
okazało, płyta ta miała dużo zwolenników wśród ludzi słuchających
muzyki alternatywnej. Tak, to była jak najbardziej alternatywna muzyka i
muszę przyznać, że zaczęłam swoją działalność na rynku od
alternatywy. Wydaje
mi się czasami, że jest to swojego rodzaju zwycięstwo formy nad treścią,
choć niewątpliwie, to właśnie dzięki tej płycie, zaistniało moje
nazwisko w mediach. Wtedy rynek zupełnie inaczej funkcjonował, nie było
wielkich komercyjnych rozgłośni radiowych, czy koncernów muzycznych. Od
„Radiowej Trójki” się to wszystko zaczęło — to był jedyny
program, który mógł coś takiego zaprezentować.
|