Edytę Bartosiewicz spotkaliśmy w biurze firmy PolyGram/Izabelin. Piosenkarka przyjechała prosto z próby, podczas której szlifowała materiał na swój nowy, trzeci już, album solowy.

Twój pierwszy solowy album „Love” przyniósł Ci uznanie u krytyków oraz kontrakt z Chrysalisem; drugi album zatytułowany „Sen”, spotkał się z bardzo ciepłym przyjęciem wśród fanów. Co bardziej cieszy – uznanie krytyków, czy fanów?

Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Dzięki płycie „Sen” stało się to, na co czekałam od dawna. Dotarłam do szerokiego grona słuchaczy. Ale gdyby przy pierwszej płycie „Love” wydarzyło się coś na Zachodzie, też bym się bardzo cieszyła. Najważniejsi są odbiorcy, bo kiedy ich brakuje, to nawet najlepsza płyta nic nie zwojuje. Ponad rok temu zrozumiałam, że moje śpiewanie tylko po angielsku było takim trochę błądzeniem. Wszystko okazało się bardzo łatwe, gdy napisałam pierwszy tekst po polsku.

Już niedługo wchodzisz do studia. Zdradź nam trochę szczegółów...

Nagrałam już dwa utwory na singiel: „Szał” i „Czas przypływu”. Trochę śmieszny jest ten singiel. „Szał” jest utworem trochę punkowym. Chciałam zrobić utwór dynamiczny, energetyczny. Chodziło mi o to, by zainteresowani, czasami zagubieni ludzie, choć na chwilę się otworzyli i zaszaleli. „Czas przypływu” jest taką właśnie balladą w moim stylu. Są to dwa kawałki w zupełnie różnym stylu, ale mnie też interesują różne rodzaje muzyki. Do „Szału” powstaje wideoklip. Mam nadzieję, że będzie nie gorszy od moich poprzednich klipów.

Czy płytę nagrywają z Tobą Ci sami muzycy, co „Sen”?

Skład się trochę zmienił. Nie gra już z nami Michał Grymuza, który wykonał na poprzedniej płycie partie gitary. Sekcja rytmiczna zostaje ta sama: Krzysiek Poliński na bębnach, na basie Radek Zagajewski. Mamy nowego gitarzystę, Maćka Gładysza, znanego z zespołu Human. U mnie gra zupełnie inną muzykę niż w Humanie, dzięki temu może pokazać rozmaite umiejętności gry na gitarze. Wreszcie gra z nami klawiszowiec, Romek Kunikowski, znany jeszcze z czasów Holloee Poloy.

W jaki sposób piszesz teksty piosenek?

Najczęściej wpadam na pomysł podczas jazdy samochodem.

Nie boisz się, że spowodujesz wypadek?

Uwielbiam jazdę samochodem. Znajomi twierdzą, że jeżdżę bardzo dobrze. Zresztą podczas jazdy nie bywam na tyle zamyślona, żeby spowodować wypadek.

Kiedy wchodzicie do studia?

Lada dzień. W zasadzie cały materiał jest już gotowy, ale podczas prób wciąż powstają nowe numery. Dzięki temu na płytę wybierzemy te naprawdę najlepsze. Materiał w studiu zarejestruje, oczywiście, mój mąż, Leszek Kamiński.

Czy dobrze pracuje Ci się z mężem?

Teraz wyjątkowo dobrze. Jest znakomity klimat.

Nie kłócicie się w pracy?

Nie. W studiu, podczas nagrania, unikamy kłótni.

A w domu?

Nie będę udawała, że jesteśmy idealnym małżeństwem, bo nie bardzo wierzę, że takie są. Tym bardziej, że obydwoje poddani jesteśmy rozmaitym stresom.

W jaki sposób odreagowujesz stres?

Biorę do ręki gitarę i wtedy z reguły powstają pomysły na jakieś nowe kawałki. Lubię rozładowywać stres w sposób kreatywny.

Czy nowy album będzie podobny do „Snu”?

Myślę, że okaże się nieco inny. Nadal to będzie Edyta Bartosiewicz, ale przecież ja wciąż się zmieniam. W swoje urodziny, podczas kręcenia zdjęć do wideoklipu „Tatuaż”, obcięłam włosy przed kamerami. Gdy to zrobiłam, poczułam się zupełnie inaczej, lżej. Zmiana w naszym wyglądzie sprawia, że od razu czujemy się dużo lepiej.

A brwi?

To mój prywatny wynalazek. Chociaż było to bardzo ryzykowne. W momencie, gdy zaczęłam wyrywać sobie włosy z brwi, uświadomiłam sobie, że niekoniecznie będę dobrze wyglądała.

Zmieńmy temat. Numerologia to po muzyce Twoja wielka pasja.

Spotkałam kiedyś ludzi, którzy obudzili we mnie tę pasję. Zresztą zawsze interesowały mnie: psychologia, horoskopy, wróżby. Kupuję książki o astrologii. Kiedy dobrze poznałam numerologię, stwierdziłam, że to wszystko się sprawdza.

Czy potrafisz sama sobie ułożyć horoskop?

Nie, aż na tyle się na tym nie znam. Ale ja i cała moja rodzina mamy postawiony horoskop. Zamówiłam go sobie, żeby uchronić się przed pewnymi zagrożeniami. Znając horoskop możesz uniknąć pewnych nieprzyjemnych dla siebie rzeczy. Ale do tego trzeba mieć silny charakter. Próbuję go w sobie wypracować. Nie zawsze się to udaje.

Na płycie „Tribute to Eric Clapton” śpiewasz utwór „Wonderful Tonight”...

Kiedy zadzwonił do mnie Janek Chojnacki (szef Poltonu), wiedziałam bez chwili namysłu, że mogę zaśpiewać tylko jedną piosenkę – „Wonderful Tonight”. Towarzyszy mi ona od dawna. Pierwszy raz usłyszałam ją, kiedy miałam kilkanaście lat i nie wiedziałam nawet kto to jest Eric Clapton. Od razu spodobał mi się ten utwór. Mam duży szacunek dla Claptona. To muzyk na prawdę wielkiego formatu. Ale nie jest to ktoś, kto muzycznie jest dla mnie najważniejszy. Sam udział w nagraniu tej płyty jest dla mnie bardzo mobilizujący. Znaleźć się na jednym krążku obok Martyny Jakubowicz, Wojtka Waglewskiego czy Darka Kozakiewicza to prawdziwe wyróżnienie.

Zdradź nam swoich ulubionych wykonawców.

Moim ulubionym zespołem jest The Police. Trzech facetów, a potrafili zrobić tyle genialnych kawałków. Z całej muzyki, której słuchałam przed laty, takiej jak Led Zeppelin, Kong Crimson, czy U2, tylko The Police pozostanie we mnie na zawsze. Nadal często ich słucham. Uwielbiam też Annie Lennox. „Diva” – jej pierwsza solowa płyta – stała się dla mnie ważnym krążkiem. Lubię też Bjork. Jest bardzo progresywna. Nie będę ukrywała, że słucham ostatnio wielu takich wykonawców, jak Portishead.

Często słuchasz muzyki?

Staram się słuchać jak najwięcej. Lubię nastawić głośnik na full, nie zawsze jednak mogę tak robić, bo mój syn nie lubi głośnej muzyki.

Powiedz nam coś więcej o swojej rodzinie.

Mąż Leszek jest realizatorem. Nagrywa nie tylko moje płyty. Jest współautorem brzmienia na płytach m.in. zespołów IRA i Varius Manx. Czteroletni syn jest dla mnie czymś najwspanialszym. Mogłabym zrobić dla niego wszystko. Staram się poświęcić mu jak najwięcej czasu. Kiedy wyjeżdżam na trasę, opiekuje się nim moja mama lub teściowa.

Czy poznaje Cię, kiedy widzi Twoją twarz w telewizji?

Poznaje nie tylko mnie, ale również wszystkich znajomych. W naszym domu często goszczą ludzie z branży.

Czy jest dumny z mamy piosenkarki?

Do niego to wszystko jeszcze nie dociera. Chociaż wiem, że lubi niektóre moje nagrania. Najbardziej podoba mu się „Tatuaż”.

Co będzie, kiedy za kilka lat powie, że chce zostać muzykiem rockowym?

Na pewno nie zabronię memu synowi tego, co będzie jego prawdziwą pasją. Jeżeli uwierzę w jego umiejętności, pomogę mu.

Rozmawiał: Marek Sierocki